Kiedy koleżanka poprosiła mnie o tort z Godżlillą - na roczek córeczki, pomyślałam, że to żart :) Z pięć razy upewniałam się, czy nie zmieniła koncepcji... Ale nie! Prawdę mówiąc – nieźle się przy nim umordowałam. I im dłużej go robiłam, tym mniej byłam z niego zadowolona. Jakiś... mało straszny mi się wydał.
Z tyłu godżilla podobała mi się bardziej:
No i zakładam, że była... dość sympatyczna ;)
No i miała oryginalne imię :) Na cześć jubilatki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz