niedziela, 22 czerwca 2014

Swiat to za malo, czyli kula ziemska

Pewna mała dziewczynka zażyczyła sobie... mądry tort. Czyli w kształcie kuli ziemskiej. Próbowałam negocjować tęczową kulę w kwiatki, ale nie udało się. Z drżeniem serca wzięłam się więc za tort kulisty. Obawiałam się, że nie będzie ani łatwy, ani ładny...
Cały proces tworzenia obfotografowała Luiza Różycka :)

Pierwszym problemem był stojak, bo tort stał na stelażu: decha i patyk w środku. Zdjęć nie posiadam, niestety. Na ten patyk nabiłam tort i obsmarowałam go kremem maślanym. Kuli jeszcze nie przypominał.


 Potem więc go okroiłam, wyrównałam, jeszcze raz obsmarowałam kremem i wrzuciłam do lodówki.



Potem tradycyjnie ugniotłam masę...


I z drżeniem serca zaczęłam okładać pseudokulę... Kula zaczęła przypominać rozlazłą meduzę :)






Problem miałam z dołem, pod odcięciu zbędnych kawałków masy cukrowej musiałam ciut podnieść kulę, żeby pochować przycięte fragmenty pod spód.



Potem spróbowałam nowej metody wygładzania powierzchni kawałkiem masy cukrowej - łatwiej się dopasowywała do obłych kształtów niż packa z castoramy.






Czas na kontynenty. Korzystałam z odpowiednio dopasowanego szablonu domowej roboty.





I sprawdzian z geografii, czyli co gdzie przykleić :)





Żeby było bardziej sweet, dodałam kokardę.


I napis Emilkowy, żeby było widać, dla kogóż ten tort :)



Dołożyłam też obłoczki, które po pierwsze maskowały dół kuli, a po drugie troszkę ten tort uwdzięczyły, czyli sprawiły, że był... lżejszy (taki był plan w każdym razie).
A w finale prezentował się tak... Na marginesie – tak wygląda moja kuchnia po tortowaniu :)


I parę ujęć na wysprzątanym stole...




1 komentarz:

  1. I ludzie to jedzą? tak po prostu? kroją i ciach do paszczy? takie cacka???

    OdpowiedzUsuń