Czy nie zdarzyło się wam nigdy, że marząc rano o kanapce, otwieracie lodówkę i wyciągacie słoik dżemu, a on okazuje się pusty? Jeśli przeżyliście taki koszmar, to znak, że w nocy w waszej kuchni grasowała banda kur dżemojadek: Klara, Petronella i Stefan. To znane na całym świecie kury kochające dżem. Szczególnie truskawkowy. Ja dowiedziałam się o nich z bloga moich przyjaciół kurydzemojadki.pl. A ostatnio miałam z kurami kontakt bezpośredni...
Zaczęło się oczywiście od tortu.
Tort truskawkowo-malinowy z kremem z białej czekolady z owocami (oczywiście także w postaci dżemu). |
I jedna uwaga: on tylko wygląda na krwisty. Tak naprawdę był... dżemowy :)
Widok z góry. Truskawki widać, maliny się wzięły i rozgotowały. |
No i wystarczyło na moment odejść od tortu dżemowego, aby w jego pobliżu pojawiły się... Tak, tak, kury dżemojadki we własnej osobie!
Kury dżemojadki. Stefan nie wierzy własnym oczom. Klara ocenia poziom dżemowatości dżemu. Petronella jak zawsze analizuje. |
Na moje szczęście tort okazał się wystarczająco zadżemiony...
"Poziom dżemu akceptowalny!", usłyszałam od Petronelli. |
Na mój widok kury powiedziały: "Dżem dobry"*. Powiem szczerze... odetchnęłam z ulgą.
Dzięki uprzejmości Klary (szefowa bandy) udało się zachować część tortu dla domowników oraz krewnych i znajomych Tortystki.
Po napoczęciu. |
Obiecałam kurom, że przepis na ów tort zamieszczę w dziale dżemojadkowe przepisy. Co nastąpi niebawem (mam nadzieję, że wcześniej niż za dwa lata).
Na zakończenie dodam, że tortu już nie ma. Został pożarty. Zostały po nim jedynie zdjęcia na FB Tortystka...
*więcej kurzych cytatów na motta Klary.